Odszedł Chris Cornell… chodzę od wczoraj strasznie przygnębiony. Czuję się jakbym stracił bliską osobę. Chris był jednym z moich pierwszych muzycznych idoli. Soundgarden czy Audioslave to było coś perfekcyjnego, doskonałego, ocierającego się o geniusz.
Pamiętam, gdy graliśmy z kapelą utwór Temple of the dog – Hunger Strike, to było coś niesamowitego, genialne wokale. Okazuje się, że jednak sława, pieniądze, sukces to nie zawsze szczęście… wydaje się, że często w takich momentach musi na człowieka spływać ogromne poczucie pustki i pytanie – po co to wszystko? osiągnąć prawie wszystko, a sukcesy nie cieszą.. Chris często mówił o swojej depresji i izolacji. Ogromna strata dla świata, wielkie wyrazy współczucia dla rodziny, dzieci, żony.
Na koncercie w dniu samobójczej śmierci Chris zaśpiewał – „Gdy będę umierał, nie chcę, byście pogrążali się w żałobie”… ale niezwykle trudno spełnić to życzenie…
To chyba dobry moment na premierę tekstu, który napisałem kilka lat temu dla mojego zespołu…
ODCHODZISZ
Odchodzisz
Czekając na pomoc
Która nie przychodzi
Ile nie zrobimy
Ile nie przeżyjemy
Ile nie zobaczymy
Ile nie sprawdzimy
To nie była droga na skróty
Tylko akt odwagi
Zakłóconej świadomości
Próba pokazania
Cierpienia jednostki
Niezrozumienia
Ta śmierć
Przyniosła opamiętanie
Odpowiedzialność
Sumienie nie daje mi spokoju
Czy można było Ci pomóc?
Chyba nie…
A teraz
Modlitwa
Współczucie
Wsparcie
Pocieszenie
Kamil Folga